Pierwszego koncertowego wieczoru Jazz Juniors słuchaliśmy uznanych i doświadczonych muzyków, po nich natomiast scenę przejęli przede wszystkim młodzi, którzy pokazali, że mają do powiedzenia nie mniej ciekawe rzeczy. Zanim jednak pojawili się na scenie, dyrektor artystyczny Adam Pierończyk wytłumaczył publiczności, skąd pomysł na zaproszenie grupy różnych muzyków, zamiast konkretnego zespołu. Nadrzędną ideą było stworzenie eksperymentalnej, wolnej i nieskrępowanej regułami przestrzeni. Pierończyk zaprosił osiemnastu muzyków, których rozdzielił na dwa festiwalowe koncerty. – Zachęciłem ich, by spotkali się w dniu koncertu, zrobili kilkugodzinne próby i od razu wieczorem wyszli na scenę. Chodzi o to, by wydarzyło się coś spontanicznego, co będzie oparte głównie na improwizacji, a więc na tym, co w muzyce jazzowej najważniejsze. Będzie to coś w rodzaju pracy twórczej rozgrywającej się na naszych oczach – tłumaczył Pierończyk. Zachęcił również muzyków, by w miarę możliwości dobrali się w składy, które wcześniej nie istniały.
W efekcie 3 października wysłuchaliśmy dziewięciu artystów, którzy w finałowym punkcie programu zagrali razem, jako nonet pełen barwnych osobowości. Na scenie pojawili się: wokalistka Natalia Kordiak, saksofonistka Marta Wajdzik, kontrabasiści – Adam Święs i Alan Wykpisz, gitarzyści – Jakub Paulski i Rafał Sarnecki, perkusista Grzegorz Pałka, pianista Mateusz Kołakowski oraz puzonista Grzegorz Nagórski. Było to wyjątkowe i rzadko spotykane zagęszczenie różnych osobowości oraz próba znalezienia wspólnego języka, która, sądząc po reakcji publiczności, zakończyła się sukcesem.
Zanim jednak wspomniani artyści połączyli siły, usłyszeliśmy ich w sześciu różnych, mniejszych konfiguracjach. Początek był kameralny i oryginalny. Wokalistce Natalii Kordiak towarzyszyło bowiem dwóch kontrabasistów, wspólnie tworząc niesamowite, od początku do końca wciągające w muzyczną narrację, trio. Dalej składy rozrastały się, by tylko na moment stworzyć intymny, ale pełen muzycznych zwrotów akcji duet Wykpisz-Kołakowski. Pierwsza część małych składów była zdecydowanie bardziej otwarta na eksperyment, zapuszczająca się w obszar muzyki współczesnej i nowej. Później, coraz częściej pojawiały się przygotowane wcześniej, ciekawe zarysy kompozycyjne, a także wpadające w ucho melodie, wokół których poruszali się muzycy. Wszyscy z występujących artystów doskonale odnaleźli się na scenie w nowych składach, co można uznać za duży sukces tak pomyślanego eksperymentu. Być może gdyby nie festiwalowe zaproszenie, nigdy nie zobaczylibyśmy wspomnianych artystów razem na scenie. Wszyscy wykazali się kreatywnością pokazując, jak bardzo twórcze mogą być tego typu spotkania. Uwagę publiczności zwróciła m.in. młodziutka, ale już mająca na koncie debiutancką płytę i pierwsze sukcesy saksofonistka Marta Wajdzik. Skromna, ale wspaniała instrumentalistka, której gra jest coraz bardziej doceniana na rodzimej scenie, także w Cricotece nie pozostawiła publiczności obojętną.
I tak cały ten nieprzewidywalny wieczór okazał się wciągającą podróżą, której drogowskazami były różnorodność, stylistyczna otwartość na nieznane, brak granic i szerokie muzyczne horyzonty.